Photo by Toshihiro Gamo/ CC flickr.com |
Podróż służbowa. Mała walizka, laptop w ręce i czarna,
skórzana torba. To mój podstawowy zestaw, który w zupełności wystarcza na 2-3
dni pracy poza miejscem zamieszkania. Tym razem jadę pociągiem do Warszawy. W
Gdańsku pusty wagon, później dosiada się mężczyzna. Na oko 30 lat, ewidentnie
także w podróży służbowej. Na sobie ma oficjalny garnitur, lekki zarost, a
perfumy poznałabym pewnie z kilometra.
Patrzy na mnie bezczelnie. Świdruje wzrokiem tak, że czuję, jak moja sfera intymna przestaje
istnieć. Jednak Edward Hall był mądrym człowiekiem. Tworząc proksemikę
udowodnił, jak wbrew pozorom niewiele wystarczy, aby zapanować nad komfortem
drugiej osoby. Osaczyć ją lub - wręcz przeciwnie - sprawić, że poczuje się
zupełnie obca.
Patrzy na mnie tak, a ja, niczym 15-latka, nie wiem, gdzie
wzrok podziać. Lubię takich mężczyzn. Stanowczych, zdystansowanych i z góry
pokazujących swoją pozycję. Sama mam mocny charakter. Takie połączenie daje w
łóżku rewolucje!
- Podróż służbowa – postanowiłam przerwać to niezręczne
myślenie.
- Tak. Kręci mnie Twoja pomadka. Nie przygryzaj warg, kiedy
ze mną rozmawiasz. Chcę ją widzieć. To Chanel?
- Wow, tak! 91 dokładnie. – pomyślałam, że jest bezczelny.
Ale marzyłam już tylko o tym, by jak najszybciej wytarł całą tę szminkę.
Wstał i poszedł do łazienki. Ja bez słowa… poszłam za nim.
- Wiedziałem, że przyjdziesz. – powiedział nie kryjąc
szyderczego uśmiechu i zamknął drzwi. Przycisnął mnie do nich, namiętnie, mocno
pocałował w usta i siłą ściągnął na kolana. Wiedziałam, że tak to się skończy.
Przecież nie oczekiwałam romantycznych, delikatnych pocałunków i trzymania za
rączki.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, a już miałam penisa w buzi. Żadnej
gry wstępnej, zbędnego macania, całowania czy stękania do ucha. Moją prywatną
obserwacją jest, że wielkość penisa nierzadko idzie w parze ze wzrostem. Tym
razem nie było inaczej. Jego penis był sporych rozmiarów, gruby, prosty.
Lubię klęczeć. Czuć, jak facet trzyma mnie za włosy,
zdecydowanymi ruchami wkłada mi głęboko do buzi. Staram się brać jak najwięcej.
Posłusznie i bez zająknięcia. On kierował mną dość brutalnie, ale z wyjątkowym
wyczuciem. Doświadczenie da się odczuć. Wkładał zdecydowanie i głęboko, ale
pozwalał mi łapać oddech.
Po paru minutach jęknął głośno i skończył w moim gardle.
Przytrzymał mi głowę jeszcze przez chwilę, bym dokładnie wszystko wylizała i go
poczuła. Kiedy wstałam, delikatnie chwycił moje pośladki, przyciągnął do siebie
i znów namiętnie pocałował.
Reszta podróży minęła nam bez słowa. Bo o czym tu
dyskutować? Wysiadaliśmy na tej samej stacji. Ja w swoją stronę, on w swoją.
P.S. Jutro wracam do Gdańska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz