środa, 14 stycznia 2015

# 6

Photo by Flood G./ CC flickr.com 
Siedzę wieczorem w domu. Z pracą wyrobiłam się – o dziwo – wcześniej. I myślę, co zrobić z tak pięknie i spokojnie rozpoczętym wieczorem?
- Cześć Maciuś. Może wpadniesz do mnie na wino?
Maciek to facet, chłopczyk (z buźki taki słodki), z którym spotykałam się w zeszłym roku. Miłości z tego nie było, ale seks owszem, dość udany. Mieszka w pobliżu, więc od razu pomyślałam o nim. Tak szczerze mówiąc, na wino nie miałam ochoty, ale do łóżka chętnie bym z nim poszła.

- Będę po 23.
Miałam czas, żeby zrelaksować się w wannie, ogolić to i owo, poczytać książkę (Helen Fielding, polecam). Czego chcieć więcej? Jasne… dobrego seksu.

Maciek nigdy nie należał do punktualnych, ale tym razem wybaczyłam i przemilczałam.
Nie, nie zaczęliśmy od razu. W sumie zachowaliśmy śmiesznie wyglądające pozory kurtuazyjnego spotkania towarzyskiego bez żadnego podtekstu o charakterze seksualnym. Innymi słowy, piliśmy wino i włączyliśmy komedię. Sami wybraliśmy taką, którą oboje już oglądaliśmy (ciekawe czemu?).

Jakimś zrządzeniem losu w jednej chwili wylądowaliśmy pod jednym kocem (Maciek doszedł do wniosku, że nagle jest mu bardzo zimno, ale z tym faktycznie nie kłamał – stopy i ręce to potwierdziły). Później już tylko z górki – wymowna scena w filmie, głębokie spojrzenie sobie w oczy (nasze, nie filmowe) i… zaczęliśmy się całować. Zawsze uwielbiam gładzić go wtedy delikatnie po twarzy. On odwdzięcza się również gładzeniem, ale po każdej części mojego ciała.

Szybko zrobiło się gorąco. Płynnymi ruchami zdzieraliśmy z siebie ubrania. Całowaliśmy się, kiedy ja byłam na górze, a on wykonywał pełne okrężne ruchy po moich pośladkach i plecach. Kiedy już miałam go dosiąść, on zamarł, spojrzał na mnie wymownym wzrokiem.
- Muszę Ci coś powiedzieć, Lena. Bo to nie jest tylko seks.
Przerwałam mu, nie chcę tego słuchać!
- Hola, hola! Ty myślisz, że ja zaprosiłam Cię dzisiaj po to, żeby snuć dalekosiężne plany na najbliższe lata wspólnego, jakże słodkiego pożycia?
- Ale ja wciąż Cię kocham.


I tyle było z moich seksualnych planów. Zamiast upojnej nocy, do 6 rano siedziałam, próbując do nieprzytomności upoić się tym winem, by tylko nie słuchać, co on do mnie mówi (albo słuchać, ale po prostu zapomnieć). Trochę poczułam się jak Jonesey („Bridget Jones. Szalejąc za facetem”), tłumacząca swojej małej córce Mabel, że broszurki o rzeżączce nie są najlepszą i adekwatną do jej wieku zabawką. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz