środa, 21 stycznia 2015

# 7

Photo by Jean Koulev/ CC flickr.com
Przypomniał mi się Krzyś. Chłopczyk (tak, tak do niego mówiłam), który ujmował mnie swoim wstydem, spokojem i jednocześnie namiętnością. Poznaliśmy się przez wspólnych znajomych na jednej z domówek. Patrzył na mnie niewybrednie, ale w jego wzroku był taki… spokój. Chyba krępował się zagadać, więc sama zaczęłam rozmowę. Szybko okazało się, że jest dobrze wychowany, uprzejmy, ale także z dużym poczuciem humoru.
Spotkaliśmy się kilka dni później sam na sam. Był bardzo wstydliwy, skrępowany, prawie w ogóle na mnie nie patrzył. „Jesteś naprawdę piękna” – rzucił mi na zakończenie i szybko pocałował w policzek. Pomyślałam, że to pewnie prawiczek, więc będzie dość nudno.

Spotykaliśmy się co parę dni. Kolacyjki, kino, spacery, długie rozmowy i szampan na plaży. Poza całowaniem nie było nic więcej. Nie był prawiczkiem, choć osobiście zastanawiałam się, jak do tego doszło, bo mimo całej jego urody, w ogóle nie potrafił się za to zabrać. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.

Zaprosiłam go do siebie na kolację. Wcześniej wzięłam długą, odprężającą kąpiel, obmyślając plan na wieczór. Przyszedł punktualnie z bukietem czerwonych róż w ręce i butelką wina w drugiej. Dom przyozdobiłam świecami, a siebie – pończochami, czarnymi koronkami, małą czarną i szpilkami. Taki standardowy zestaw. W tle towarzyszył nam Benny Goodman.

Kolacja była poważna, ale nieoficjalna i spokojna. Taka bez zarzutu. Po zjedzeniu siedzieliśmy obok siebie popijając wino. Delikatnie masowałam mu jedną ręką kark i prosiłam, żeby się zrelaksował. Włączyłam głośniej muzykę i powoli zaczęłam kołysać się przed nim na stojąco. Patrzyłam mu w oczy, najbardziej namiętnie jak dotąd mi się to w życiu zdarzyło. Na chwilę usiadłam mu na kolanach, pozwalając, by przytulił mnie do siebie jak małą dziewczynkę.

Wstając, subtelnie zdjęłam buty i odrobinę podciągałam sukienkę. Odwróciłam się tyłem do niego. Pokręciłam nieco biodrami, wypinając pośladki w jego stronę. Nie miał odwagi mnie nawet dotknąć. Zdjęłam sukienkę i odrzuciłam na bok. Skierowałam jego ciepłe dłonie na moją pupę. Zaczął ją masować lekko i delikatnie. Odwróciłam się przodem do niego, na chwilę pocałowałam. Zdjęłam pończochy i poprosiłam, by resztę ściągnął mi sam. Po paru minutach stałam przed nim całkiem naga i bezbronna. Rozebrałam go ze wszystkiego i uklęknęłam. Jego penis stał na baczność i był sporych rozmiarów. Z chęcią wzięłam go do buzi, zajmując się nim naprawdę dobrze, z zaangażowaniem i wyczuciem. Chwilę później leżeliśmy na łóżku, a ja całowałam go po całym ciele i ocierałam się o niego jak kocica. Jęczałam mu cicho do ucha i zapewniałam, że jestem tylko jego.

Wydawało mi się, że powoli się odprężał, ale mimo to nadal był bardzo skrępowany. Zastanawiał mnie fenomen jego wstydu, bo naprawdę nie miał do tego powodów – był przystojnym, młodym mężczyzną, dobrze zbudowanym, z urzekającym uśmiechem i spokojnymi oczami.

Poprosiłam, by we mnie wszedł. Położył się na mnie i zrobił to bardzo powoli i delikatnie. Dbał o każdy centymetr mojego ciała, nie chciał zrobić mi krzywdy. Z każdą minutą wiłam się po nim coraz bardziej. Postanowiłam zająć się wszystkim, dlatego później to ja byłam na górze. Odchylałam głowę do tyłu, jęczałam głośno, masowałam go po torsie, całowałam zachłannie po szyi. W trakcie całego seksu szczytowałam cztery razy. Za każdym razem jęczałam mu prosto do ucha. Widziałam, jak dużą satysfakcję mu to sprawiało. Pozwoliłam mu skończyć we mnie. Uważam, że to tworzy jeszcze bliższą więź między kochankami.

Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy. Uczyłam go wszystkiego, bo naprawdę w łóżku nie wiedział, jak się zachować. Natomiast po kilkuset razach już wiedział, jak reaguje każdy centymetr mojego ciała. Był w tym naprawdę dobry. Potrafił dać mi wszystko, czego pragnęłam.


W pewnym momencie seks spodobał mu się tak bardzo, że postanowił – oprócz mnie – pieprzyć parę innych w tym samym czasie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz